warhammer
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

warhammer

RPG PBF
 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 [Pathfinder] Pod piracką banderą

Go down 
AutorWiadomość
Noxx
Admin
Noxx


Liczba postów : 15
Join date : 07/09/2019

[Pathfinder] Pod piracką banderą Empty
PisanieTemat: [Pathfinder] Pod piracką banderą   [Pathfinder] Pod piracką banderą Icon_minitimeSob Wrz 07, 2019 10:40 am

Łódź, którą mieliście popłynąć do środka Pierścienia została spuszczona na wodę i gdy znaleźliście się w niej, Lanteri miała wam jeszcze coś do powiedzenia.
- Pamiętajcie, żeby nie zdenerwować Kalizara. Ani słowami, ani czynami. To dojrzały, silny  smok, może zmieść nasz okręt z powierzchni ot tak! - Pstryknęła palcami. - I ani słowa o mnie, a tym bardziej o "Wodnym Kruku". Bryg jest na widoku, więc jeśli o niego zapyta, niech któreś z was powie, że jest jego kapitanem.
Nawet Gardax spojrzał zdziwiony na Varossę, a wy uświadomiliście sobie, że Lanteri po prostu boi się tego smoka. A jeśli tak pewna siebie kobieta się go bała, to nie wyglądało to zachęcająco. Niemniej, skinęliście jej głowami, Manea i Jamash chwycili za wiosła i po dłuższej chwili znaleźliście się wewnątrz pierścienia wysepek.

Na pojawienie się Kalizara nie trzeba było długo czekać, jednak jego pojawienie się nie było tak efektowne, jak można by się było spodziewać. Nie wystrzelił z wody, rozkładając majestatycznie skrzydła i pokazując od razu, kto tu rządzi. Nie, po prostu zrzucił z siebie nagle zaklęcie niewidzialności, czekając w wodzie nieopodal wraku "Kawalerzysty". Zaryczał gromko, a jego zew przetoczył się w promieniu wielu kilometrów.

[Pathfinder] Pod piracką banderą PbcgTC9

Tak, jak mówiła Lanteri, Kalizar był ogromnym, mocno zbudowanym smokiem o błękitno-zielonej barwie skóry. Wspaniałe, rozłożone szeroko skrzydła pokazywały jego witalność, a długie, jaszczurze ciało usptrzone było lśniącymi turkusem łuskami. Wzdłuż długiego grzbietu biegł podwójny rząd ostrych jak brzytwy wypustek a ogon zakończony był czymś w rodzaju błony umożliwiającej pływanie. Szyję, z której zwisał duży, złoty medalion oraz najważniejsze organy pokrywał pancerz kostny, przez który z pewnością ciężko byłoby się przebić jakąkolwiek bronią białą.

Wyglądało na to, że w każdej ze swoich łap spokojnie mógłby unieść dobrze odkarmionego byka. Podłużny, delikatnie rozwarty pysk odkrywał grzebień ostrych zębisk, a złośliwie inteligentne spojrzenie błękitnych oczu lustrowało was, gdy gestem jednej z łap nakazał wam podpłynąć bliżej. Sam jego widok wzbudzał w was trwogę. Mimo to, podpłynęliście bliżej. Nie mieliście wyjścia, jeśli chcieliście odzyskać kolejną cześć klucza.

Kalizar spojrzał po was, a wyraz jego pyska ułożył się w coś w rodzaju złośliwego uśmiechu.
- Kolejni piraci, którzy chcą zakłócić mój spokój? Tak wam się spieszy na spotkanie waszych bogów? - Zapytał ponurym, mocnym głosem od którego zjeżyły wam się włosy na karku. - Przedstawcie się i powiedzcie, co was tu sprowadza, zanim podejmę decyzję, co z wami zrobić.
Złożył skrzydła, ale nawet na moment nie spuścił was z oczu, pozostając w pozycji bojowej.

[Pathfinder] Pod piracką banderą AWkRLr0
Powrót do góry Go down
https://wfrpwar.forumotion.com
Noxx
Admin
Noxx


Liczba postów : 15
Join date : 07/09/2019

[Pathfinder] Pod piracką banderą Empty
PisanieTemat: Re: [Pathfinder] Pod piracką banderą   [Pathfinder] Pod piracką banderą Icon_minitimeSro Wrz 11, 2019 7:41 am

Piękne słowa i oddany szacunek zrobiły na Kalizarze wrażenie, gdyż uniósł łeb wyżej, wyraźnie zadowolony, że kilkoro ludzi respektuje jego potęgę. Chełpiąc się tym, nawet nie zwrócił uwagi na słowa Darvana o wizjach. Jednak gdy Aza wspomniała o twarzowym medalionie, smok znieruchomiał i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niziołkę. Gdy zdawało wam się, że summonerka przypadkowo go uraziła, Kalizar po prostu... parsknął gromkim śmiechem, który rozniósł się dudnieniem po okolicy.
- Twarzowy... - Nie przestawał się śmiać. - A to dobre...
Był tak rozbawiony, że aż uderzył łapą w wodę, a waszą łódką zakołysało na boki. Po chwili, próbując opanować śmiech, zbliżył pysk do niziołki i szturchnął ją lekko pazurem w ramię, tak, że Aza momentalnie klapnęła na tyłku.
- Dawno nikt mnie tak nie rozbawił, dziewczynko - powiedział smok, wciąż rechocząc. - Udało ci się, a to bardzo ciężka sztuka. Dlatego pozwolę wam poszukać zaginionej pamiątki, tylko nie nadużywajcie mojej gościnności i zróbcie to szybko.

Gdy Kalizar znów wrzucił na siebie zaklęcie niewidzialności i zniknął wam z pola widzenia, Jamash rzucił się do wody na poszukiwanie rogu satyra.

[Pathfinder] Pod piracką banderą KnY68uf

Wrak "Kawalerzysty" zalegał kilkanaście metrów pod powierzchnią wody i był bliźniaczo podobny do "Wodnego Kruka". Smok nie obszedł się z nim gładko, wybijając dziury w obu burtach i łamiąc dwa żagle. Undine wpłynął do środka, mijając po drodze kilka ciał marynarzy, którzy zostali tu na zawsze. Na szczęście żaden z nich nie ożył nagle, więc Jamash począł sprawdzać kwatery pod pokładem. Mimo, iż działał szybko i sprawnie, dostanie się do niektórych mebli i szuflad było utrudnione ze względu na zniszczenia, jakie spowodował Kalizar. W końcu jednak, po niemal czterdziestu minutach poszukiwań, kapłan odnalazł róg satyra ukryty w kwaterze kapitańskiej i powrócił do pozostałych.

Odpływając, pożegnaliście się grzecznie ze smokiem, który z pewnością obserwował was z niedaleka i szybko dopłynęliście do "Kruka". Gdy Varossa ujrzała przekazany jej przez undine róg, aż podskoczyła z radości.
- Brawo, brawo! Świetna robota! Kto wie, może zatrudnię was na stałe po tym zadaniu, bo ewidentnie przynosicie mi szczęście! - Krzyczała rozradowana, czym zdziwiła pozostałych członków załogi, którzy jej się przyglądali. - Jeszcze jeden róg... jeszcze jeden róg i położymy swoje dłonie na niewyobrażalnych skarbach Redclaw! Jesteśmy już bardzo blisko!
Pocałowała róg i krzyknęła do Gardaxa.
- Ster na Przystań Umarlaka, tam odnajdziemy ostatnią część klucza!
Lanteri ruszyła do swych kwater, a załoga do roboty i dość szybko opuściliście terytorium Kalizara, kierując się na zachód.

[Pathfinder] Pod piracką banderą AWkRLr0

Jak dowiedzieliście się od Beliny i Jaspera, Przystań Umarlaka była niewielką, ale mocno zalesioną wyspą znajdującą się między wyspami Ushinawa a Rekinimi i na wielu mapach nawet nie była uwzględniana, choć ponoć zamieszkiwały ją plemiona jaszczuroludzi. W czasie dwudniowego rejsu niewiele się działo, toteż spędzaliście czas w swoim towarzystwie bądź znajdując sobie jakieś drobne zajęcia na statku. Jasper natomiast "umilał" wszystkim czas przygrywaniem na flecie, choć jego kaleczenia nikt nie mógł słuchać. Melodia zdawała się być całkiem przyjemna, jak zauważyła Anabell, ale chłopak zupełnie nie miał talentu muzycznego. Mimo to ćwiczył kilka razy dziennie, a zagadnięty o to, odpowiadał, że pisze pieśń na cześć całej załogi i przedstawi ją wszystkim, gdy odnajdą już skarb Jemmy Redclaw. Póki co, za każdym razem, gdy pojawiał się z fletem na pokładzie, od razu był przepędzany pod pokład prezez Julię lub Gardaxa.

Jeśli zaś o bosmana chodziło, zaczął więcej czasu spędzać w kajucie Lanteri, co nie zdarzało się wcześniej i potrafił przesiadywać tam nawet po kilka godzin. Być może kapitan ustalała z nim jakieś szczegóły odnośnie odnalezienia skarbu, lub po prostu miło spędzali ze sobą czas. Nie zamierzaliście w to wnikać, choć mieliście na niego oko. Drugiego dnia późnym rankiem w końcu dopłynęliście do rzeczonej wysepki - "Kruk" przepłynął wolno przez cieśninę, która niemal łączyła obie strony lądu, jednak ze względu na płycizny, chwilę później została rzucona kotwica. Na wyspę należało dopłynąć łodzią wiosłową, co akurat dla was nie stanowiło problemu.

[Pathfinder] Pod piracką banderą MMgWVkJ

Szeroka, piaszczysta plaża przechodziła gęstą dżunglę pośród której słychać było piękny śpiew ptaków a nieopodal dostrzegliście niewielki, ale wartki wodospad, wpadający do morza. Pogoda była idealna - słońce prażyło, na niebie nie widzieliście żadnej chmury. Na pierwszy rzut oka Przystań Umarlaka wyglądała na fantastyczne miejsce na osiedlenie się, jednak takie wysepki kryły swoje niebezpieczeństwa i doskonale zdawaliście sobie z tego sprawę. Na wezwanie Lanteri zabraliście swój ekwipunek i spotkaliście się z nią na pokładzie. Od momentu znalezienia rogu satyra była w świetnym nastroju.

- Przed wami ostatniam być może najtrudniejsza część zadania... trzeba odnaleźć róg jednorożca. - Rozwinęła naszkicowaną na kawałku pergaminu mapę i okazała ją wam. - Dopłyniecie do plaży, a potem przedrzecie się przez dżunglę do starego klasztoru Gozreha. Nie można zrobić tego inaczej, gdyż, jak sami widzicie, cały ląd otoczony jest stromymi i wysokimi skałami, po których nie dalibyście rady się wdrapać. Sam klasztor od dawna stoi opuszczony przez kapłanów Gozreha, ale oczywiście możecie natrafić tam na inne kłopoty, więc bądźcie ostrożni. Z moich informacji wynika, że ostatnia część klucza znajduje się niewielkiej komnacie za główną kaplicą świątynną. Na miejsce powinniście dostać się w ciągu dwóch-trzech godzin, więc jeśli nie będzie jakichś poważniejszych problemów, powinniście wrócić do nas przed wieczorem. Macie jakieś pytania? - Spytała, zwijając mapę i wręczając ją Jamashowi.

[Pathfinder] Pod piracką banderą AWkRLr0
Powrót do góry Go down
https://wfrpwar.forumotion.com
Noxx
Admin
Noxx


Liczba postów : 15
Join date : 07/09/2019

[Pathfinder] Pod piracką banderą Empty
PisanieTemat: Re: [Pathfinder] Pod piracką banderą   [Pathfinder] Pod piracką banderą Icon_minitimeCzw Wrz 12, 2019 2:32 pm

Okazało się, że nie trzeba było słodzić Kalizarowi, wystarczyło powiedzieć coś śmiesznego. Ale takiego nieporadnie śmiesznego. Nieintencjonalnie śmiesznego. No i Azie się udało i jak zwykle ratowała ich z sytuacji, bo smok po jej słowach pozwolił im przeszukać wrak. Jamash już wcześniej mówił, że zrobi to sam, więc nie zamierzała mu przeszkadzać, czy zużywać pereł oddychania pod wodą. Nie sądziła jednak, że to wszystko potrwa aż tak długo. Zdziwiła się, że Kalizar nie stracił cierpliwości, chociaż najważniejsze, że towarzysz odnalazł kolejną część klucza. Manea chciała się stąd wynieść jak najszybciej, bo choć smoka widać nie było, to nie mogła opędzić się od wrażenia, że cały czas ich obserwuje i gdy zachce mieć taki kaprys, po prostu ich zaatakuje. Na szczęście dotrzymał słowa i nic takiego się nie zdarzyło.
- Mała ciałkiem, ale sprawna umysłem. - Dorzuciła do pochwał Azy, gdy Darvan skończył. - Znowu nas ratujesz, tym razem w inny sposób. Jesteś jak taki nasz szczęśliwy talizman. Oby do końca, Kochana. - Puściła jej oczko, wiosłując w stronę "Kruka".

Radość Lanteri, gdy otrzymała róg, wcale jej nie dziwiła. Manea sama się cieszyła, że są coraz bliżej skarbu, który osobiście przybliży ją do celu. Cały czas pamiętała o zabójcy ojca, chociaż obecnie nie chciała już, by Jamash był częścią jej załogi, która pomści Madocka. Za pieniądze ze skarbu zwerbuje sobie innych ludzi, całkowicie jej podległych. Jamash mógłby stanowić niepotrzebny problem. Problem, który mogłaby chcieć wyeliminować. Takie myśli przebiegły jej przez umysł i sama dziwiła się, że tak pomyślała. Najwyraźniej jednak zmieniała się pod wpływem ostatnich wydarzeń, wszelakich rozmów i otoczenia. Poza tym nie chciała mieć blisko siebie kogoś, kto podważał każdy jej ruch. Dopóki wiązała ich umowa z Varossą, Manea miała zamiar pomagać undine, gdyby tego potrzebował (bo i on by na pewno pomógł jej), ale potem nie zamierzała wiązać z nim dalszych planów.  

[Pathfinder] Pod piracką banderą Gw6ynwa

Mając wolne, Manea wpadła na pewien pomysł, ale żeby wszystko się udało, potrzebowała miejsca, gdzie będą mogli zaszyć się z Darvanem z dala od pozostałych. Wiedziała, że Julka raczej nie będzie chciała odstąpić im pokoju, a Belinę trochę krępowała się o to prosić, więc padło na Jaspera. Najsłabsze ogniwo. Wyczekała moment, kiedy chłopak będzie znowu trenował na flecie tę swoją kocią muzykę i gdy Gardax kazał mu się zamknąć w pokoju i tam pogrywać, Manea zeszła pod pokład, ruszając wprost do "Buźki". Słysząc fałszowanie dochodzące zza drzwi zapukała mocno, a gdy nie uzyskała odpowiedzi, po prostu zaczęła w nie walić pięścią. Dopiero po dłuższej chwili granie zamilkło i usłyszała zaproszenie do środka.

[Pathfinder] Pod piracką banderą RetOj9I

Pokój Jaspera był bardzo skromny, gdyż składało się na nie łóżko stojące pod ścianą, komoda i stolik, przy którym siedział niedoszły kompozytor. Zdziwił się, widząc Maneę.
- Coś się stało? - zapytał, odkładając flet.
- Tak i nie. To drobiazg w zasadzie - odparła półelfka, siadając obok niego na krześle. - Jak ci idzie?
- Słabo, ale chyba coraz lepiej. Mam w głowie całą melodię i wiem, co chcę zagrać, ale brakuje umiejętności
- skrzywił się.
- Może powinieneś iść z tym do Anabell? Ona jest w tym dobra, miała nawet kiedyś swój  zespół, więc na pewno ci pomoże. - Manea uśmiechnęła się do niego.
- Do Anabell? Daj spokój... dopiero bym się stresował i wychodziłoby jeszcze gorzej, niż teraz - odrzekł i westchnął ciężko.
- No jak chcesz, ale przemyśl to jeszcze. Albo porzuć ten pomysł z piosenką. - Swashbucklerka wzruszyła ramionami.
- Nie, nie mogę porzucić. Postawiłem sobie za cel napisać i zagrać coś dobrego i muszę to zrealizować. Zobaczę, jak mi nie będzie szło, to może jednak pomyślę o Anabell... a co ciebie do mnie sprowadza? Też masz już dosyć mojego muzykowania?
- Nie... znaczy tak... znaczy nie przez muzykowanie tu jestem.
- Uśmiechnęła się do niego. - Jeśli dobrze liczyłam, to dzisiaj wieczorem powinieneś mieć swoją wachtę, czy tak?
- Nooo taaak...
- "Buźka" spojrzał nagle na półelfkę z niepokojem w oczach i zupełnie nieświadomie zaczął przeciągać słowa.
- Spokojnie, nie mam na myśli niczego strasznego. - Manea zaśmiała się. - Po prostu chciałabym, żebyś "wynajął" mi swój pokój na tę noc. Chciałabym spędzić trochę czasu sam na sam z Darvanem, wiesz, lubimy się bardzo i...
- To znaczy, że między nami nic nie będzie?
- Wyskoczył nagle z pytaniem Jasper.
- No niestety, ale nie - odparła Manea najdelikatniej, jak umiała.
- Rozumiem. Właściwie to miałem jeszcze nadzieję, ale lepiej postawić sprawę jasno. A co do pokoju, to nie wiem... wy macie swoją główną kwaterę sypialnianą, jak się Lanteri dowie, że ci oddałem klucz na noc, to mogę mieć kłopoty.
- Ale się nie dowie, obiecuję
- powiedziała Manea. - Zresztą, nie widziałam, żeby ona w ogóle pod pokład schodziła, albo wieczorami wychodziła ze swojej kajuty. Proszę cię, Jasper, to dla mnie ważne. - Manea spojrzała na niego, robiąc najbardziej uroczą minkę.

"Buźka" westchnął ciężko.
- No dobra, niech będzie - odparł. - Przyjdź do mnie przed wachtą, dam ci klucz. Tylko proszę mi nie grzebać w moich rzeczach i rano jak wrócę, chcę mieć wszystko tak, jak to zostawiłem. Czyli porządek - wcelował w nią palec wskazujący.
- Wierz mi, nie będziemy mieć czasu, by grzebać w twoich rzeczach, czy robić bałagan - odparła z szerokim uśmiechem Manea. - Dziękuję, Jasper, jesteś prawdziwym skarbem. - Półelfka chwyciła jego twarz w obie dłonie i złożyła pocałunek na czole chłopaka.
- No jestem, tylko niewielu to dostrzega - odrzekł szermierz. - Muszę wracać do swojej muzyki...
- A tak, jasne, już mnie nie ma
- Manea poderwała się z krzesła i ruszyła do wyjścia. - Gdyby ci nie szło, pamiętaj, że możesz pogadać z Anabell. Ona ci pomoże.
- Tak, wiem, pamiętam.
- Do zobaczenia później.
- Dziewczyna pożegnała go uśmiechem.
Nim zdążyła zamknąć drzwi, Jasper znów zaczął fałszować na flecie.

[Pathfinder] Pod piracką banderą Gw6ynwa

Wieczorem pierwszego dnia, gdy Jasper udał się na swoją wachtę i przekazał Manei klucz do swego pokoju, półelfka zaniosła tam butelkę wina i dwa kieliszki, ustawiła też kilka świec na stoliku i je odpaliła, by nadać miejscu klimatu. Potem wyszła na pokład, gdzie przy jednej z burt znalazła Darvana. Podeszła do niego i przytuliła się od tyłu, obejmując jego pierś obiema rękoma.
- Myślisz o czymś konkretnym? - Zapytała, uśmiechając się, gdy policzkiem przylgnęła do jego pleców. Czuła się jak najbardziej na miejscu.
Darvan, po ułamku chwili, potrzebnej na opanowanie zaskoczenia, położył dłonie na dłoniach dziewczyny.
- W tej chwili już tak - odpowiedział.
- No proszę, jestem fantastyczną nakierowywaczką twoich myśli na konkretne rzeczy. - Zaśmiała się. - A tak poważnie? Coś cię martwi? Czy po prostu napawasz się chwilą ciszy,  wolną od kaleczenia muzyki Jaspera?
- Napawałem się pięknem krajobrazu... Te fale, słońce pogrążające się w morskich odmętach... Ale jesteś zdecydowanie ciekawsza, niż te krajobrazy…
- Widok rzeczywiście jest piękny - powiedziała, wciąż wtulając się w jego plecy. - Mam jednak dla ciebie niespodziankę, która przebije te widoki i uczucia, jakie im towarzyszą. - Wydobyła prawą dłoń spod jego dłoni i sięgnęła do kieszeni, po czym pokazała mu klucz. - To jest właśnie ta niespodzianka.
- Klucz do twego serca? - zażartował. Ujął jej dłoń i zbliżył do oczu, jakby chciał się lepiej przyjrzeć.
- Możliwe, że nawet do czegoś więcej, niż serca - szepnęła mu do ucha, po czym wyswobodziła się i chwyciła go za dłoń, ruszając pod pokład. - Chodź, pokażę ci.
Zachowanie dziewczyny było na tyle interesujące (i nasuwające różne skojarzenia), że Darvan bez chwili namysłu poszedł za Maneą.

Zeszli szybko pod pokład, jednak dziewczyna zamiast zaprowadzić go do części, w której spali, poszła w przeciwną stronę, w miejsce, gdzie mieściły się kwatery starszej stażem załogi. Podeszła do jednych z kilku drzwi po lewej stronie korytarzyka i szybko otworzyła je kluczem trzymanym w dłoni, po czym wciągnęła Darvana do środka i zakluczyła z powrotem drzwi, zostawiając klucz w zamku.
- Poprosiłam Jaspera, by pożyczył nam pokój na noc - powiedziała, uśmiechając się zalotnie. - Był trochę zmartwiony, że mu ze mną nie wyjdzie, ale jednak się zgodził na użyczenie pokoju. Dzięki temu możemy sobie tu… miło spędzić czas.
Odsunęła się i Darvan zobaczył łóżko pod ścianą, komodę, na której stały dwa kieliszki i wino, oraz stół, na którym znajdowało się kilka świec.
- Bo kto powiedział, że kobieta nie może przygotować czegoś dla mężczyzny, na którym jej zależy, czyż nie? - Puściła mu oczko i ruszyła do komody, by nalać wina.
- Zaiste, nikt - odparł Darvan, po czym, miast pozwolić Manei na zrobienie choćby kroku, chwycił ją w pół i przyciągnął do siebie.
- Jesteś wspaniała - powiedział cicho.
- No to jest nas dwoje - odparła, uśmiechając się i gładząc go dłonią po policzku. - Tyle się ostatnio działo, że postanowiłam nie czekać na jakiś odpowiedni moment i ukrywać swoich uczuć do ciebie, bo może się okazać, że albo ja albo ty nie dożyjemy tego “odpowiedniego momentu”. Trzeba czerpać z życia, póki się żyje.
Po tych słowach pocałowała go namiętnie, by ich języki złączyły się w tańcu pożądania.

Darvan co prawda nie byłby sam z siebie taki szybki (by pospieszne działania nie zniechęciły partnerki), ale nie miał nic przeciwko takiemu rozwojowi zdarzeń. Z zapałem odpowiedział na pocałunek. Całując się namiętnie i z ogromnym pożądaniem, poczęli się rozbierać, by jak najszybciej znaleźć się w łóżku i spędzić ze sobą przyjemne chwile. Manea miała problem ze sprzączką jego pasa, jednak Darvan szybko załatwił ten problem, a ona w tym czasie zrzuciła swoją koszulę, odkrywając w nikłym świetle świec dość spore piersi o brązowych, sterczących sutkach. Przylgnęła do niego, całując i podgryzając po szyi.
Aktywność Manei w niczym nie przeszkadzała Darvanowi, którego dłonie błądziły po ciele dziewczyny, zajmując się zarówno pięknym biustem, jak i kształtnymi pośladkami. Nadzy, szybko wylądowali w łóżku, nie odrywając się od siebie nawet na moment. Manea powędrowała dłonią między nogi Darvana, by zacisnąć dłoń na gorącej, sterczącej męskości zaklinacza. Poczęła ją masować, wciąż namiętnie go całując. Czuła, że sama zaczyna robić się mokra.

Darvan nie był egoistą i na pocałunki odpowiadał pocałunkami, a na pieszczoty pieszczotami, którymi obdarzał coraz bardziej wilgotne miejsce między udami dziewczyny, od czasu do czasu delikatnie wsuwając palce w głąb gorącej i ciasnej szparki. Manea oddychała szybko i płytko, czując palce Darvana wewnątrz siebie. W odpowiedzi przyspieszyła ruchy dłoni na członku, ale nie tak, by mężczyzna nagle doszedł. Drugą dłonią wbijała paznokcie w jego plecy, aż w końcu ułożyła się wygodnie na plecach i wprowadziła jego męskość do swojej wilgotnej kobiecości, nie odrywając się od ust zaklinacza. Zaklinacz już dość dawno nie był z żadną kobietą, ale starał się pamiętać o tym, że przyjemności należą się obu stronom. Dlatego też nie dążył do jak najszybszego finału i starał się dostarczyć Manei jak najwięcej przyjemności. Odwzajemniał też pocałunki, a jego palce błądziły po ciele dziewczyny, jakby w poszukiwaniu wrażliwych punktów.

[Pathfinder] Pod piracką banderą HO1eCQm

Kochali się tej nocy kilka razy, nie mogąc nacieszyć się własnymi ciałami i za każdym razem szczytując. To był czas, gdy oddawali się swoim namiętnościom powoli, zgłębiając własne fantazje  by uszczęśliwić partnera. Wiedzieli, że nieprędko to powtórzą, dlatego chcieli dać z siebie wszystko i spróbować wielu rzeczy, póki mogli. Czas zdawał się płynąć powoli, gdy ich zmęczone, spocone ciała były jednością i wciąż obopólnie chciały rozdawać rozkosz. W końcu jednak zasnęli, wtuleni w siebie a niedługo później musieli wstawać, gdy Julia rozbudziła ich, uderzając w dzwon na pokładzie. Niewyspani, niemal niekontaktujący z rzeczywistością wygrzebali się z łóżka, ubrali na szybko, ziewając, po czym powlekli z kajuty Jaspera na hamaki, gdzie spała reszta załogi. Manea jeszcze uśmiechnęła się tylko z radością i spełnieniem wypisanym na twarzy do Darvana, nim po prostu padła na swoje miejsce. Nie było szans, by ktoś ją wyciągnął na pokład w ciągu kilku najbliższych godzin. Musiała odespać, ale czuła się tak szczęśliwa i spełniona jak nigdy wcześniej. Zakochała się w tym zaklinaczu, nie miała już co do tego wątpliwości.

[Pathfinder] Pod piracką banderą Gw6ynwa

Kolejny dzień, nim dotarli na miejsce, był jakby oderwany od rzeczywistości. Manea czuła dziwne mrowienie poniżej serca, a gdy tylko widziała Darvana, co chwilę wymieniała z nim kilka słów, czy choćby szukała kontaktu ich dłoni. Poprzednia noc była tak magiczna, że niemal nierealna i półelfka musiała samą siebie przekonywać, że to wszystko była prawda i że to się naprawdę wydarzyło. Czuła sie bardzo szczęśliwa, bo wiedziała, że w końcu ma kogoś, kto pójdzie za nią, choćby się paliło. To bardzo pomagało patrzeć pozytywnie na każdy dzień i podbudowywało.

Po dotarciu do Przystani Umarlaka, wysłuchała Lanteri, zerkając z ukosa na mapę, którą przedstawiła. Gdy zostali sami, Anabell zaproponowała całkiem dobre rozwiązanie.
- Hej, a może by tak Aza nas przeniosła od razu na miejsce? Po co przedzierać się przez dżunglę? Może jej stworki mogłyby nas wspomóc w razie czego?
- Dobry pomysł.
- Manea uśmiechnęła się i spojrzała na niziołkę. - Dasz radę zrobić coś takiego, Kochana?
Powrót do góry Go down
https://wfrpwar.forumotion.com
Noxx
Admin
Noxx


Liczba postów : 15
Join date : 07/09/2019

[Pathfinder] Pod piracką banderą Empty
PisanieTemat: Re: [Pathfinder] Pod piracką banderą   [Pathfinder] Pod piracką banderą Icon_minitimeWto Wrz 17, 2019 7:51 am

Błotniak na chwilę zwolnił, wyraźnie zdezorientowany, gdy nagle pojawiło się dwóch Jamashów, co wykorzystała najpierw Manea, oddając celny strzał w rozlewające się cielsko stwora, a potem Darvan, który cisnął w jego kierunku magicznym pociskiem. To samo próbowała zrobić Aza, ale pocisk z jej kuszy poszybował nad głową błotnistej bestii. Anabell w tym czasie wlewała w serca walczących odwagę, która mogła się przydać, gdy rozeźlony stwór ruszył na intruzów, którzy nie dość, że przekroczyli próg świątyni Gozreha, to jeszcze mieli czelność go zaatakować!

Wyrzucił dwie błotniste łapy do przodu, które wydłużyły się nagle, jakby były z gumy i trzasnął nimi Darvana oraz Anabell, odrzucając oboje na ścianę nieopodal. Bardka i zaklinacz gruchnęli plecami o kamienną powierzchnię i padli na podłogę, nieco przymroczeni. W tym samym czasie Jamash już rzucił się do ataku ze swymi sztyletami, a że Błotniak do najbardziej ruchliwych istot nie należał, undine przejechał mu po boku swoimi ostrzami, rozbryzgując na zewnątrz błoto i niewielkie kamienie. Z boku zaatakowała również Manea, kąsając swą szpadą, a nadlatujący eidolon uderzał znienacka, co dekoncentrowało potwora. To właśnie na Azie próbował skoncentrować się Błotniak, ale tym razem wyrzucone przez niego gumowate ramię chybiło. Darvan, czując palący ból w plecach zdołał się na tyle skoncentrować, że wypalił jeszcze magicznym pociskiem, trafiając obrońcę świątyni w korpus, Anabell również wymawiała jakieś słowa pod nosem, jednak podziałały one tylko na Maneę, która poczuła niesamowitą odwagę i z jeszcze większą zaciętością zaatakowała Błotniaka.

Kilka chwil później, na skutek ciosów sztyletami, szpadą, magią i bełtami, błotnisty stwór zabulgotał, po czym jego ciało rozlało się, niczym lód topiący słońce. Błotnista breja zmieszała się z wodą z fontanny, spływając do zatopionej komory po prawej stronie. Nagle zapanowała przyjemna cisza i spokój, przerywana jedynie waszymi ciężkimi oddechami. Wygraliście, jednak Darvan i Anabell byli lekko ranni, czym od razu zajął się Jamash, wlewając w ich ciała leczniczą energię. Nie będąc już przez nikogo niepokojonym, mogliście sprawdzić zamknięte pomieszczenia. Pierwszym z nich okazała się dzwonnica, której spiralne schody prowadziły zaledwie do pierwszego piętra, a potem urywały się, zniszczone przez czas i roślinność. Sam dzwon wciąż wisiał u szczytu wieżyczki, poruszany lekko przez wiatr.

Kolejnymi pokojami były kwatery sypialniane dla mnichów, urządzone bardzo skromnie, choć pod jednym z wypchanych słomą posłań, wprawne oko Anabell dostrzegło finezyjnie wykonane pas, który po sprawdzeniu okazał się być magiczny i dostarczał noszącemu giganciej siły. Jako, że nie było tu już nic więcej do sprawdzenia ani nic ciekawego do odkrycia, ruszyliście w głąb świątyni i przeszliście schodami obok leżącego pomnika kobiety do kolejnego pomieszczenia.

Ściana po przeciwnej stronie kaplicy musiała dawno temu zawalić się i ześlizgnąć do sadzawki poniżej klifu, otwierając jednocześnie widok na dżunglę w oddali. Jedno ze skrzydeł podwójnych wrót, które niegdyś zabezpieczało wejście od południa, leżało na kamiennej posadzce, całkowicie rozbite, po drugim nie było śladu. Po obu waszych stronach znajdowały się płytke wnęki w których spoczywały otwarte, drewniane trumny. Z lewej strony od zrujnowanej ściany wiodły gdzieś w dół wąskie schodki, jednak z tej odległości i resztek kamiennego bloku, nie mogliście sprecyzować, gdzie dokładnie. Ruszyliście w tamtą stronę, w pełni gotowi na napotkanie kolejnego zagrożenia i nie pomyliliście się.

Znajdując się mniej więcej w połowie kaplicy, usłyszeliście nagle klekotanie kości i szczęk oręża dochodzące z trumien we wnękach i po chwili wyleźli z nich dwaj szkieletowaci wojownicy uzbrojeni w miecze oraz tarcze. Resztki pancerzy na ich kościstych, napędzanych magią korpusach podzwaniały, gdy całkiem szybko i energicznie jak na nieumarłych, ruszyli na was z uniesioną bronią.

[Pathfinder] Pod piracką banderą Cnxi30K
Powrót do góry Go down
https://wfrpwar.forumotion.com
Noxx
Admin
Noxx


Liczba postów : 15
Join date : 07/09/2019

[Pathfinder] Pod piracką banderą Empty
PisanieTemat: Re: [Pathfinder] Pod piracką banderą   [Pathfinder] Pod piracką banderą Icon_minitimeCzw Wrz 19, 2019 7:48 pm

[Pathfinder] Pod piracką banderą P3Oclbj [Pathfinder] Pod piracką banderą RHVtkRM [Pathfinder] Pod piracką banderą YDBfNxR
Powrót do góry Go down
https://wfrpwar.forumotion.com
Noxx
Admin
Noxx


Liczba postów : 15
Join date : 07/09/2019

[Pathfinder] Pod piracką banderą Empty
PisanieTemat: Re: [Pathfinder] Pod piracką banderą   [Pathfinder] Pod piracką banderą Icon_minitimePią Wrz 20, 2019 8:22 am

[Pathfinder] Pod piracką banderą RrvhGQ2

2 dzień Brauzeit, Anno Sigmari 2529,
gdzieś na trakcie między Schilderheim a Altdorfem,
Wielkie Księstwo Reiklandu, Imperium


[Pathfinder] Pod piracką banderą 1Z8zCth

Było mniej więcej południe, gdy przecinaliście las piaszczystą, wijącą się zygzakami pośród gęstych drzew ścieżką. Słońce było jeszcze na tyle bezczelne, żeby przysmażać wasze ciała, gdyż aura dopiero od kilku chwil zorientowała się, że czas przygotowywać się do snu, więc w okolicy spadały dopiero pierwsze, jesienne liście z piętrzących się ponad waszymi głowami drzew. Gościniec był pusty, przynajmniej w polu widzenia (choć nie było ono wielkie, ze względu na liczne zakręty). Mimo wszystko rozglądaliście się czujnie po okolicy, zdając sobie sprawę, jak niebezpieczne są lasy Imperium.

Los połączył waszą trójkę tydzień temu w jakiejś wiosce o nieznanej nazwie. Siedzieliście akurat w tej samej gospodzie, gdy sioło zostało zaatakowane przez zwierzoludzi i mutantów. Wioska dzielnie się broniła, a wy mocno się w tym przysłużyliście. Tak się złożyło, że wir walki rzucił was koło siebie, więc wspieraliście się, ochraniając plecy i wycinając wroga. Potem postanowiliście wyruszyć razem, gdyż jak wiadomo - w kupie raźniej. Karin i Alric podróżowali przodem na swych wierzchowcach, a za nimi kroczył dzielnie Solomon. Sołtys sioła nie mógł zapłacić wam złotem za pomoc, gdyż wioska była jedną z biedniejszych, więc na drogę dostaliście torbę dobrego jedzenia na kilka dni - ogórki, ser, trochę mięsa i chleb.

Niedługo później usłyszeliście tętent kopyt za plecami i gdy się odwróciiście, ujrzeliście jedynie dwie zakapturzone postaci odziane w czarne płaszcze, którzy przemknęli obok was w galopie, jakby spieszyło im się gdzieś, po czym zniknęli wam z pola widzenia. Nie reagowali na żadne wasze próby nawiązania kontaktu, po prostu galopowali, jakby się paliło. Kwadrans później, gdy mijaliście jeden z leśnych zakrętów, zauważyliście, że owi jeźdźcy, których widzieliście wcześniej, namiętnie obijali pod jednym z drzew mężczyznę w czarnym habicie. Leżąc na ziemi, był kopany i bity pięściami po plecach, a jego twarz była niemal cała we krwi. Widząc was jednak, wyciągnął rękę i krzyknął.
- Pomocy! Zaraz mnie zabiją! - W jego oczach dostrzegliście strach i nadzieję jednocześnie.

Napastnicy natomiast nie zareagowali, dalej obtłukując nieszczęśnika.
Co robicie?
Powrót do góry Go down
https://wfrpwar.forumotion.com
Sponsored content





[Pathfinder] Pod piracką banderą Empty
PisanieTemat: Re: [Pathfinder] Pod piracką banderą   [Pathfinder] Pod piracką banderą Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
[Pathfinder] Pod piracką banderą
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
warhammer :: RPG :: RPG-
Skocz do: